Park Miejski
Historia Parku Miejskiego zaczęła się od cmentarza ewangelickiego (dzisiejsze przedszkole i jego okolica przy ulicy Sobieskiego), gdzie w roku 1836 założono wraz z cmentarzem zieleniec. Był on początkiem rozrostu drzewostanu w tej okolicy i zarazem jednym z ostatnich etapów jego powstawania. Park założono w roku 1898 i rozpoczęto jego realizację od strony ulicy Konikowo, w kierunku dzisiejszych stawków. Wcześniej te tereny charakteryzowały liczne bagna i nieużytki oraz urozmaicona rzeźba terenu. Park objął zasięgiem także dawne grodzisko Gnieźninek (istnieje do dziś, datowane na XIII wiek) oraz teren dzisiejszych ogródków działkowych im. K. Marcinkowskiego. Te ostatnie założono w 1906 roku z inicjatywy Towarzystwa dla Pielęgnowania Zdrowia. Był miejscem wypoczynku kuracjuszy zmagających się z problemami płucnymi. Zażywali tam kąpieli słonecznych oraz spędzali czas w licznych altanach. W roku 1908 zbudowano także korty miejskie. W 1902 roku powstała bocznica kolejowa łącząca tereny kolejowe z Rzeźnią Miejską, rozdzielając tym samym park na dwie części. Dzięki zaprojektowaniu wygodnych i przemyślanych ścieżek i alejek, penetracja parku była bardzo łatwa. W późniejszych latach, z pomysłu Inspektora Ogrodnika Miejskiego, inż. Edmunda Sokołowskiego, zbudowano u stóp altany w formie japońskiej pagody, stylizowany górski potok o obiegu wody zamkniętym (woda kaskadowo płynąca w dół, była z powrotem tłoczona na górę), dwie fontanny oraz kamienne groty. Drzewostan został wybrany bardzo starannie i można w jego zasobie znaleźć wiele interesujących drzew, jak klony (np. cukrowy), lipy, dęby, jesiony, wiązy, topole, brzozy, wierzby, olchy, kasztanowce i sosny. Ostatnimi terenami włączonymi do parku są tereny dawnego cmentarza ewangelickiego (część cmentarza została włączona do parku, część zlikwidowana i w jego miejscu zbudowano przedszkole). Powierzchnia parku i jego układ są od pierwotnego założenia w zasadzie nie naruszone i nie zmieniły swojej powierzchni. Po wojnie dosadzono tylko drzewa w północnej części parku.
Gniezno na mapie jest jedno?
„Gniezno na mapie jest jedno” – śpiewała Paulina Więckiewicz z zespołem Wawele. Ten znany w Gnieźnie utwór, szybko wpadający w słuch, nie do końca mówi prawdę, jeśli zajrzymy na mapy świata, a nie tylko do swojego serca. Gniezna są przynajmniej trzy (a może i cztery?). Najważniejsze jest – oczywiście – nasze pradawne, ale są jeszcze inne ciekawe miejsca o tej samej nazwie, ale z inną wymową i zapisem. Mamy zatem Gniezno w Polsce, Gniezno w Białorusi (Hniezna) i Gniezno w Stanach Zjednoczonych (Gnesen). Białoruskie Gniezno prawdopodobnie swojej nazwy nie wywodzi wprost od naszego miasta, ale może znaczyć po prostu „gniazdo”. Pierwsze wzmianki o Hnieźnie pochodzą z XV wieku. W 1449 roku król Kazimierz Jagiellończyk sprzedał te dobra Mikołajowi Waszczyłowiczowi. Późniejszymi właścicielami dóbr gnieźnieńskich byli Szemiotowie herbu Łabędź. Sama wieś znajduje się zaledwie 32 kilometry od przejścia granicznego z Polską w Bobrownikach. Od polskiego Gniezna dzieli je 505 km. W Hnieźnie podziwiać możemy kościół św. Michała Archanioła, który jest niekiedy mylony w opisach fotografii z kościołem pod tym samym wezwaniem w Gnieźnie. Białoruskie Gniezno posiada zaledwie niewiele ponad pół tysiąca mieszkańców i znajduje się rejonie wołkowyskim.
Natomiast Gniezno w USA jest niewiele większe od tego białoruskiego. Według spisu powszechnego, w 2010 roku zamieszkiwało je prawie 1500 osób. Powstanie osady wiąże się z przybyciem w rejony dzisiejszej Minnesoty osadników z Polski. Miało to miejsce w czasach wielkiej migracji lat 60. i 70. XIX wieku. Najpewniej dotarli tu ludzie z okolic i samego – będącego wtedy pod panowaniem Prus – Gniezna (Gnesen). Gminę oficjalnie zorganizowano w 1879 roku, a Polscy osadnicy kościół z drewnianych bali wybudowali już w 1876 roku. Za patrona obrano mu św. Józefa. Msze odprawiał w nim ksiądz o nazwisku Sroka, który dojeżdżał z oddalonego o 18 mil Duluth. Nowy kościół zbudowano natomiast w roku 1900. Gnesen, podobnie jak polskie Gniezno, trafiły pożary. Mała leśna osada płonęła w 1918 i 1922 roku. O polskim rodowodzie świadczy też funkcjonujące tam „Towarzystwo Młodzieży Polskiej”, które w swojej „Historyi Polski w Ameryce” z 1907 roku wymienił ks. Wacław Kruszka. „Osady te polskie mają często szkoły, utrzymywane przez rząd (publiczne), ale czysto polskie, ile że samą polską dziatwą przepełnione. Poczty są także w rękach Polaków” – zanotował. Jeśli spojrzeć na nazwiska pochowanych w Gnesen mieszkańców, znajdujemy bez kłopotu swojsko brzmiące, np.: „Dulinski” (zm. 1911), „Franckowiak” (1919), „Jazdzweski” (1920), „Kaneski” (1919), „Koslakowicz” (1907), „Kubicki” (1907), „Kwasigroch” (1909), „Lepak” (1914), „Potulny” (1908), „Sobczyk” (1907), „Szczesna” (1911), „Tarnowska” (1914) czy „Trejder” (1915).
Wspomniany ksiądz W. Kruszka, w swojej monografii wspomina też inną miejscowość, która miałaby się zwać Gniezno. Zapisywana jest jako „Geneseo” i za datę jej powstania wpisano 1882 rok. Jej mieszkaniec, Andrzej Pokora, pisał do autora, że tę polską osadę zamieszkują 32 familie, a zakładał ją Franciszek Wiśniewski.
Jezioro Świętokrzyskie
Dziś niemal zupełnie zapomniane, pomijane, czasami wręcz nawet pogardzane. Wokół niego ulokowano cmentarz i oczyszczalnię ścieków, zatem jego walory przyrodnicze wydają się nieważne. A przecież znajduje się niemal w centrum miasta, jest pięknie położone i ma swoją ciekawą historię. Mowa o jeziorze Świętokrzyskim (zwanym także Bielidłem). Znajduje się ono w niecce między wzniesieniem od strony Kustodii i wzniesieniem z kościołem św. Krzyża. To ostatnie, w czasach dawnych, było wyspą oblaną ze wszystkich stron wodą. Sam kościółek powstał tutaj w formie drewnianej już w XII wieku (znalazł się w nim krucyfiks, który rybacy wyłowili z wód jeziora Świętego). U jego podnóża, do Bielidła, spływała łożyskiem stumetrowym rzeka Srawa. Krajobraz ten zaczął się zmieniać od XV wieku, kiedy w stosunki hydrograficzne zaingerował człowiek. Wówczas zaczęły opadać wody we wszelkich ciekach i zbiornikach stojących w tej okolicy. W części odsłoniły się czarnoziemy, a większość tego terenu wchłonęło rozwijające się miasto. Opadające wody umożliwiły założenie o stóp kościoła św. Krzyża cmentarz.
Na zdjęciu widzimy układ dróg po regulacji tej części miasta. Po zmianie położenia drogi w kierunku Zdziechowy, powstała piesza droga do cmentarza św. Krzyża od ulicy Żabiej, która biegła wcześniej tylko do seminarium duchownego. Było to możliwe po wybudowaniu nowego spływu rzeki Srawy rowem do jeziora Świętokrzyskiego. Nad spływem powstał mostek, który widoczny jest na fotografii. Miał on zaporę, która mogła zapobiegać cofaniu się wód w przypadku podniesienia się ich w zbiorniku. Jak widzimy na zdjęciu – północno-zachodni stromy stok jeziora służył jeszcze w 1945 roku jako miejsce rekreacyjne. Także i w późniejszych latach cieszył się powodzeniem spacerowiczów. Bez trudu dostrzeżemy na zdjęciu po prawej stronie zabudowania folwarku Kustodia.
Arkuszewo pod naporem pruskiej Komisji Kolonizacyjnej
Arkuszewo to dziś nazwa osiedla zamykającego wschodnie rubieże Gniezna. Jednak historia tej dawnej wsi sięga połowy XV wieku, zwanej wtedy jeszcze jako Jarkuszewo (od własności rodziny Jarkuszewskich). Historia majątku jest bardzo bogata i długa – stąd opowieść o nim mogłaby być aż nadto zajmująca uwagę czytelników – zatem ograniczę się do małego wycinka jego historii, a mianowicie okresu, kiedy w całym swoim istnieniu, pierwszy raz nie była już w rękach polskich. Jak donosił korespondent „Lecha. Gazety Gnieźnieńskiej.”, wszystko miało miejsce w roku 1893. Ówczesny polski dziedzic bardzo rozległego majątku (1633 morgi ziem, w tym m. in. folwark, gościniec wjezdny, ale także sąsiednie folwarki Róża i Piaski) – Józef Moszczeński, miał przez trzy dni i noce, bez wytchnienia spędzać czas w Gnieźnie na uciechach karcianych. Jednak karta mu nie szła. Przegrawszy poważną sumę pieniędzy, w gniewie udał się pieszo (4 km) do swojego majątku. Jednak jak to w hazardowych zabawach bywa, postanowił się odegrać i natychmiast wrócił do miasta grać.
W tym czasie, w bliższej i dalszej okolicy Gniezna intensywnie działała pruska Komisja Kolonizacyjna. Wykupywała od polskich właścicieli ziemskich majątki (całe wsie z morgami ziemi), celem sprowadzania na nie rdzennych mieszkańców z Cesarstwa Niemieckiego. Ten zabieg miał oczywiście zwiększyć ilość Niemców na nowych ziemiach wschodnich cesarstwa. Jak sugeruje korespondent wspomnianej gazety, Moszczeński wpadł w finansowe tarapaty, a wykorzystała to właśnie Komisja Kolonizacyjna, której przedstawiciele pojawili się w jego majątku. Niezrozumiałym jest jednak to, że majątek ów chciał odkupić pochodzący z Bydgoszczy Polak o nazwisku Makomaski. Oferował ponoć 85 talarów za morgę ziemi, ale właściciel sprzedał majątek taniej kolonizatorom, po 72 talary. „Był to akt strasznego dramatu wywłaszczenia ostatniej większej wsi polskiej przy Gnieźnie (…)” – zapisano w gazecie. 1 kwietnia tamtego roku nazwę wsi Arkuszewo, zmieniono na Arkuschewo, a później na Arkusdorf. Nastąpiła parcelacja majątku między nowych osadników, a 19 polskich rodzin zamieszkujących wieś musiało z niej wyjechać. Dzięki korespondentowi gazety znamy ich nazwiska. Były to rodziny Wiśniewskich, Krzysztofiaków, Nowakowskich, Daberskich, Zielińskich, Heinrichów, Strzelczyków, Waliszewskich, Pińka i Grabowskich.
Samo założenie dworskie Arkuszewa bez trudu znajdziemy i dziś. Prowadzi do niego ulica Równa (odnoga ul. Wierzbiczany), którą przecinają tory kolejowe w kierunku Bydgoszczy. Samo założenie dworskie znajduje się już po drugiej stronie torów. Do dziś znajduje się tam jeszcze budynek dworu wraz z innymi zabudowaniami dla inwentarza żywego (stodoła, stajnia). Samą wieś tworzyło wówczas 8 budynków. Część z nich jest zachowana w trójkącie ulic Wierzbiczany, Mała, Równa. Jeden z tych budynków był karczmą. Tereny Arkuszewa były powolnie włączane w granice administracyjne miasta już od końca lat 30. XX wieku. Ostatecznie wieś znalazła się Gnieźnie w latach 50. XX wieku. Dziś to duże osiedle o zabudowie jednorodzinnej, natomiast tereny po południowej i wschodniej stronie folwarku, to dalej bezkresne pola. Na poniższym zestawieniu dwóch widoków – z 1941 roku (z lewej) i współczesnego – zaznaczyłem główną drogę do majątku, by lepiej wyobrazić sobie jego usytuowanie.
Zajezierze (Piotrowo)
Osada powstała na morenowym wzgórzu prawdopodobnie na przełomie XII i XIII wieku, przy niezwykle atrakcyjnych traktach do Kcyni, Kłecka i Poznania, skąd przyjeżdżali do Gniezna bogaci kupcy z towarami. Pierwszy drewniany kościół powstał tutaj w 1357 roku, lecz spłonął w 1613 r. Kolejny drewniany kościół konsekrowano w 1669 roku, a znany nam dziś – murowany, powstał w 1800 roku. Osada był ważna z racji położenia w miejscu zbiegu trzech dróg. Wspomnijmy, że od zachodu dostęp do Gniezna był możliwy tylko groblą między jeziorami Świętym i Jelenia Głowa. Groblę tę usypano m.in. ziemią z dzisiejszej ulicy Kłeckoskiej. Przekop góry jest widoczny do dziś, gdyż część ulicy obok cmentarza, znajduje się w jarze. W XVII wieku, w pd. części Zajezierza, założono folwark penitencjarzy katedralnych zwany „kleryką”. Jak widzimy na malunku Wojciecha Ostafieja, z 1687 roku, główne skrzyżowanie dróg znajdowało się za kościołem św. Piotra i Pawła. Droga rozwidlała się (oznaczona jako „M” – „via regia” – „droga królewska”) w lewo – na Ostrów Lednicki i Poznań (widoczny krzyż), oraz w prawo do Kłecka (dzisiejszy przebieg ulicy Kłeckoskiej wówczas nie istniał). Sama osada miała charakter rzemieślniczy związany z obróbką metalu (ze względów pożarowych, kowale nie mogli pracować w obrębie gęsto zabudowanego miasta). W XV wieku u podnóża osady wybudowano murowane łaźnie dla księży i kleryków szkoły katedralnej. Poniżej plan osady Zajezierze, zwanej też Piotrowo (od kościoła pw. św. Apostołów Piotra i Pawła).
Cierpięgi nie takie złe
O Cierpięgach zwykło się mówić w ostatnich dziesięcioleciach źle, lub bardzo źle. A mimo obiegowych opinii czy zapisków w kronikach kryminalnych, to rejon miasta z najlepiej opisaną własną historią, zawsze wyróżniający się w wianuszku jurydyk dawniej otaczających królewskie Gniezno. Piękne, choć zaniedbane kamienice nie są symbolem biedy, ale symbolem nie tak dawnej potęgi i bogactwa Cierpięg. Już sama nazwa ulicy (ale o Cierpięgach mówimy także w kontekście całej okolicy, czyli dawnego miasteczka) budzi ekscytację. Bo tak – cierpienie to oczywiście ból i wiążące się z nim nieprzyjemne rzeczy. Ale to zachowany element dawnego tutejszego świata. „Cierpiączka” stojąca za nazwą, nawiązuje do tego, że właśnie tutaj realizował surowe wyroki sądu kat, który na wzgórzu szubienicznym kończył żywot oszustów i złoczyńców. Droga do niego prowadząca naznaczona była cierpieniem – zarówno skazanego, jak i jego najbliższych. Ale posiadanie kata na jurydyce, to też dowód wielkości tego miejsca i sprawiedliwości jego sądów. Tyle historia. Jelenia Głowa, Jędrzejewo, Andrzejewo – to także dawne nazwy Cierpięg, choć dziś niemal nieznane. Dawne miasto na „jeleniej głowie” od zawsze stało w pewnej opozycji do sąsiedniego miasta królewskiego – Gniezna. Rozdzielały je wody uchodzącej do jeziora Jeleń rzeki Srawy. W Gnieźnie przebywali dostojnicy, ale to na Cierpięgach odbywały się huczne i znane w Europie jarmarki w sąsiedniej osadzie Targowiskiem zwanym. To na Cierpięgach lokowali się najwprawniejsi rzemieślnicy, którzy nie mieli zwyczaju łączyć się w cechy, przez co byli nazywani „partaczami”. Byli oni wolni i tańsi niż ci w Gnieźnie, choć swoje produkty robili nierzadko lepiej. Kupcy, rzemieślnicy – to był dawny świat. Cierpięgi zawsze stały „za sobą”. Trzymali się mieszkańcy razem i czuli silną więź. Wielokrotnie dawali temu wyraz, choćby w czasie rozbiorów Polski, kiedy nieustępliwie walczyli o zachowanie nazwy ulicy Cierpięgi, kiedy wszystkie wokół był zniemczane. Kiedy na radzie miasta postawiono pomysł zmiany nazwy na „Ogrodowa”, przekonali nawet niemieckich radnych, by historycznej nazwy nie ośmielano się ruszać. I nie ruszono. Choć krótki czas nosiła nazwę „Schillera”, to jednak jest to jedna z niewielu ulic Gniezna, która od kilkuset lat trwa przy swojej historycznej nazwie.
Cierpięgi były bogatym przedmieściem, a potem częścią samego Gniezna. Okazałe kamienice są tego namacalnym dowodem. Detale architektoniczne, podpatrywane choćby w Berlinie i stosowane tutaj rozwiązania konstrukcyjne; malunki sufitowe w sieniach przejściowych; stosowane materiały wysokiego gatunku – to symbol zamożności ludzi tu mieszkających. Wystarczy zajrzeć do księgi adresowej z 1904 roku. Na ul. św. Wawrzyńca i Cierpięgi mieszkali szewcy, pracownicy kolei (w owym czasie bardzo prestiżowe zawody), rentierzy, nauczyciele, piekarze, handlarze. Falk, Zdziarstek, Schreiber, Nowicka, Geidner, Günter, Pluciński – to kilka nazwisk mieszkańców spod adresu Cierpięgi 7b. Domu, którego właścicielem był Gustaw Mentz.